Mierzenie temperatury linijką

Źródło grafiki: Warszawska Opłata Wjazdowa
źródło zawartego na niej tekstu: książka Piotra Niemczyka „Pogarda”

Dzięki niezawodnej ekipie Warszawskiej Opłaty Wjazdowej, facebookowe profile obiegł wczoraj cytat z książki pt. „Pogarda”, której autor, Piotr Niemczyk przedstawia postać Roberta Buciaka oraz jego narzekania na trudną dolę aktywisty.

Do udostępnionej przez WOW grafiki odniósł się m.in. Jakub Dobromilski, prezentując ciekawy „rozbiór logiczny” cytatu. Choć aktywiści miejscy robią wszystko, by uznać ich za nielogicznych z natury i przyjąć, że „rozbiór logiczny” ich wypowiedzi to mierzenie temperatury linijką, pokuszę się o to i ja:

1. Użyte przez Roberta Buciaka słowo „dzicz” można od biedy uznać za odnoszące się wyłącznie do osób wulgarnych, ale Pan Aktywista musiał się podłożyć, podpinając je pod „zbieranie materiałów kompromitujących”. Tu nie mam nic do dodania do tego, co napisał Jakub Dobromilski. „Najlepszym sposobem na uniknięcie «haków» jest … zwyczajne bycie uczciwym”.


2. „Nic nie chcą zaproponować poza tym, że należy zrobić jak najwięcej parkingów i jak najszerszych dróg” – Pan Jakub słusznie wytyka manipulację, ale warto dodać jeszcze jedno pytanie: a właściwie to co odróżnia rzeczową propozycję od „postulatu-nie postulatu” jakim ma być budowa parkingów? Zgaduję, że tą niezawodną miarą jakości propozycji jest zgodność z poglądami Roberta Buciaka.


3. Oczywiście definiowanie oponenta w dyskusji idzie Robertowi Buciakowi też bardzo opornie. „Lobby Kierowców”? „Antyaktywiści”? Czy jednak „Aktywiści samochodowi”?Tu mam prostą propozycję. Najpierw cytat:
„działalnością lobbingową jest każde działanie prowadzone metodami prawnie dozwolonymi zmierzające do wywarcia wpływu na organy władzy publicznej w procesie stanowienia prawa”(definicja lobby z Ustawy z dnia 7 lipca 2005 r. o działalności lobbingowej w procesie stanowienia prawa).
Nie widzę nic złego w wyrażeniu „lobby kierowców”. Możemy nim być. Jest to dopuszczalne i prawnie, i moralnie.


4. „celem jest dyskredytowanie nie tylko rowerzystów, ale i aktywistów miejskich”.

Mistrzostwo Świata. Wyobraźcie sobie, że członek którejś z partii politycznych wygłasza zdanie:

Nasi przeciwnicy ignorują nie tylko naszych wyborców, ale NAWET nas.

Przekażcie to znajomym rowerzystom:

to, że rowerzyści i kierowcy zamiast zawierać rozsądne kompromisy ciągle wytykają sobie błędy i wygłaszają na tej podstawie uogólnienia (czyli „kierowcy dyskredytują rowerzystów”- i vice versa) nie jest takie złe. To w sumie naturalny skutek działalności aktywistów. Nawet pożądany, bo skłóconymi ludźmi łatwiej się rządzi. Ale to, że kierowcy kierują swoje żale do prawdziwych sprawców zamieszania… O, nie! Tak nie wolno!

Andrzej Szczodrak

Najlepsza motowalentynka, jaką dziś przeczytacie

„Pan Duhoux ożenił się z panią Thérèse Goyvaerts na łożu śmierci, by mogła odziedziczyć jego fortunę. Thérèse za nim szalała! (…) Przechowywała jego samochód, sportowego Mercedesa, w garażu na podeście. Każdego roku wycierała go i polerowała. Zabierała go też na przegląd silnika. Jakby jej Gabriel miał wrócić i odjechać swoim autem. To było jak kult”.

To jest, przetłumaczony przeze mnie, fragment z książki Isabelle Léonard i Marie-Françoise Plissart „Le Berger : Souvenirs d’une maison de rendez-vous”. Warto dodać, że pani Thérèse przeżyła swego ukochanego o 40 lat. Historia znalazła się na Motofikcji, ale jest jak najbardziej prawdziwa. Trafiłem na nią, gdyż badam historię zaginionego Bugatti Atlantic, którego właścicielem był wspomniany pan Gabriel Duhoux.

Życzę takiej miłości Wam oraz Waszym autom i motocyklom.

Andrzej Szczodrak

P.S. I możecie też „kochać mocno i nieplatonicznie” wszystkich mędrków od miast bez samochodów oraz wszystkich fantastów od pełnej autonomizacji. Jeśli motoryzacja dysponuje takimi historiami, to nigdy nie zginie