„Drukowanie książek to barbarzyństwo! Podstawą obcowania ze słowem pisanym powinien być ebook! Wycinajmy mniej drzew!”
Takie słowa mogłyby być uzasadnione z punktu widzenia ochrony środowiska, ale żadni eko-bojownicy się na nie nie odważą. Wizerunkowo znaleźliby się wtedy na poziomie talibów niszczących posągi Buddy. Książki to na szczęście świętość.
Nie, nie piszę o tym po to, by polecić nowy wydawniczy przebój. Chcę tylko przypomnieć prostą zasadę: kto zwycięża w kulturze, wygrywa też w biznesie i polityce.
Tymczasem kulturowa ranga motoryzacji spada na łeb na szyję. Okładka „Auto Świata” z 16 września 1996 r., zawierająca cytat z Błażeja Krupy „Jeżdżę szybko, ale bezpiecznie”, dziś byłaby obiektem ataku. Bo prędkość, będąca przez lata głównym atutem samochodów i motocykli, stanowi teraz tabu. I wcale nie mam przekonania, że ktokolwiek, choćby i Jeremy Clarkson, ma dziś siłę z tym walczyć.
Czy nie reagujemy zbyt pokornie na to, że władze ukazują samochody jako zło konieczne, rugują je z centrów miast, a limity prędkości obniżają już nie dla bezpieczeństwa, lecz wprost dla „nakłonienia” (czyt. zmuszenia) do przesiadki na transport zbiorowy?
Na koncerny motoryzacyjne nałożono obowiązek walki z CO2. Jednak gdy napędzane wodorem lub innym eko-paliwem auta się rozpowszechnią, spora część infrastruktury będzie już przekazana komunikacji publicznej oraz rowerom.
Telewizyjna oferta dla fanów motoryzacji jest jak pyszny tort. Pojedynek pomiędzy siódemką z „Top Gear” i Wielką Trójką będzie śmietankową dekoracją, a rywalizacja Porsche 918, La Ferrari i McLarena P1- wisienką. A przecież jest jeszcze mnóstwo dobrego, a czasem wręcz pysznego ciasta, za które odpowiadają m.in. ekipy Garażuj Jay’a Leno, „Fifth Gear”, „Fanów Czterech Kółek”, Auto-Reaktywacji i Outlaw Garage.
Na ekranie mamy więc cukiernicze arcydzieło, a w życiu codziennym dostajemy tortem w twarz.
A to sprawia, że najciekawsze pytanie dotyczące motoryzacyjnych twórców kultury to nie „kto z nich najlepiej nas rozbawi?” a „kto z nich jest gotów iść na wojnę?”.
Redaktorzy portalu TopGearOnline chcą stworzyć polski odpowiednik legendy. A może by tak … nawiązać do czasów, gdy Jeremy Clarkson niemiłosiernie atakował Johna Prescotta?
Na początek proponuję jazdę po ulicach z pilotem rajdowym. Zasada jest prosta:
przestrzegamy ograniczeń, ale je krytykujemy.
Nasz pasażer cały czas mówi nam, jaka jest jego zdaniem prędkość bezpieczna w tym miejscu i w tych warunkach. Swoje spostrzeżenia na bieżąco zapisuje w notesie. Do samochodu zapraszamy też inżyniera z Miejskiego Zarządu Dróg. Ma on prawo odnieść się do opinii pilota dopiero po zakończeniu przejazdu.
To tylko jeden z kilku punktów programu. Warto jednak pamiętać o tym tekście Chrisa Harrisa. W dziedzinie efektów specjalnych Wielka Trójka i BBC są niepokonani. Teraz mogą konkurować między sobą.
Pozostali powinni szukać innych sposobów, by przypomnieć ludziom, dlaczego nadają samochodom imiona.
Andrzej Szczodrak