Elektryczna Vespa i nos Kleopatry

Blaise Pascal powiedział kiedyś, że losy świata byłyby inne, gdyby nos Kleopatry miał inny kształt. Ciekawe teksty na ten temat są do przeczytania tu: http://antiquitates.blox.pl/2011/03/Nos-Kleopatry.html i tu: https://unaweblog.blogspot.com/2014/02/kleopatra-umys-nie-nos.html a sama kwestia „nosa Kleopatry” doskonale pasuje do Motofikcji.
Bo przecież pomysłem numer 1, leżącym u podstaw tej strony (http://motofikcja.pl/cws, http://motofikcja.pl/facel-vega/), było szukanie „nosa Kleopatry” (czy raczej jej sprytu) w świecie wlotów powietrza do chłodnicy (a raczej decyzji projektowych i okoliczności ekonomicznych przesądzających o powodzeniu aut i motocykli).

Niejako a propos nosa, mamy teraz ten zakichany Europejski Tydzień Zrównoważonego (chyba raczej „obciążonego”- nadmierną ingerencją polityków) Transportu. Moim zdaniem Tydzień Zrównoważonego Transportu jest „zakichany”, choć sama Zjednoczona Europa to świetna sprawa i każdy, kto krytykuje pomysły działających w niej urzędników powinien uważać, by nie podkopywać przy okazji idei otwartych granic, wolnego handlu i wynikającej z tego pokojowej współpracy. Piszę oczywiście do fanów motoryzacji zżymających się na ostre normy i ograniczenia. Od polskich polityków (niezależnie od obozu) chyba już niczego nie oczekuję.

Z początkiem „świętowania” Tygodnia Zrównoważonego Transportu, którego kulminacją będzie sobota, czyli „Dzień Bez Samochodu” rocznica zakończenia produkcji Fiata 126p (http://motofikcja.pl/miedzynarodowy-dzien-bez-samochodu/motivator22393510625e4651ce52a925a7e6a9aae77fa37f/#main), zbiegło się spotkanie fanów Vespy z Biskupem Rzymu Franciszkiem (https://www.rideapart.com/articles/266473/vintage-vespa-pope-francis-rome/) i wręczenie prezentu- pokrytego „papieskimi” napisami i watykańskimi barwami skutera. Jak już pisałem, Motofikcja jest miejscem, w którym dobrze mają się czuć osoby wszystkich światopoglądów oprócz antymotoryzacyjnego. Działanie miłośników Vespy przedstawiam jako istotne po prostu dlatego, że słowa i gesty przywódców religijnych interesują wiele osób. Niejeden katolik jest pod wrażeniem tego, co o ludzkich wysiłkach powiedział Dalaj Lama, niejeden ateista jest wdzięczny papieżowi Franciszkowi za to, jak mocno akcentuje szacunek do niewierzących.

Dlatego właśnie uważam, że fani Vespy, przekazując w prezencie klasyczny, spalinowy jednoślad mogli zrobić niewielki błąd o dużych konsekwencjach. Kto wie, czy najlepszą opcją nie była trochę większa zrzutka i dogadanie się z fabryką, by dostarczyła „przedpremierową” Vespę Elettricę.
Vespa Elettrica to dla mnie pojazd genialny, zamykający usta wszystkim przeciwnikom motoryzacji.

  • Ekolodzy narzekają na spaliny?
    Zaraz, jakie spaliny?
  • Aktywiści miejscy trują o przestrzeni?
    Co proszę? Taki zgrabny skuterek?
  • Fanatycy wciskania rozwiązań IT wszędzie, gdzie się tylko da, malują utopię nowego, wspaniałego autonomicznego świata?
    No, to mają problem, bo mimo całej miniaturyzacji, wpychanie do Vespy tych wszystkich procesorków i czujników po prostu nie ma sensu. Nawet, jeśli BMW zrobiło (po co?!) autonomiczny motocykl.

Vespę Elettricę, ta perfekcyjną odpowiedź dla wszystkich wykrzykujących „Rower! Transport publiczny! Pojazdy Autonomiczne”, opakowano w nadwozie utrzymane w stylu znanym od dziesięcioleci każdemu fanowi motoryzacji. Do tego jako Vespa, czyli po włosku „osa”, jest ona krewną pracowitej pszczółki, która zwie się Piaggio Ape i która także powinna mieć elektryczną wersję.

Jeśli w każdym większym mieście, nawet na głównym placu, będzie można kupić kawę z elektrycznego Ape, powiem, że wygraliśmy.

(C) Andrzej Szczodrak

10 powodów, dla których Paweł Pawlikowski powinien sfilmować historię Louisa Zborowskiego


fot. Agence de presse Meurisse

  1. Naszego oskarowego reżysera można nazwać artystą polsko-brytyjskim. Znajomości angielskiego dużo zawdzięcza także producentka „Idy” i „Zimnej wojny”, Pani Ewa Puszczyńska (http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/51,96856,17577498.html?i=1&disableRedirects=true). Opowieść o pochodzącej z Polski rodzinie, która zapisała się w kulturze brytyjskiej, bardzo pasuje do tego duetu.
  2. … a przecież doniesienia medialne wokół „Idy” oraz dedykacja przy „Zimnej Wojnie” świadczą, że Paweł Pawlikowski lubi scenariusze nawiązujące w pewien sposób do jego osobistej historii.
  3. Zamieszanie wokół Tomasza Kota w „Bondzie” będzie można wykorzystać do promocji filmu, w którym przecież pojawi się nazwa „Chitty Bang Bang” zaczerpnięta przez Iana Fleminga od Louisa Zborowskiego.
  4. Tematyka polsko-brytyjska zyskuje na znaczeniu za sprawą filmu i gry komputerowej o Dywizjonie 303.
  5. Reżyser, który pokazał mistrzowskie umiejętności przy przenoszeniu na ekran dramatów obyczajowych będzie miał okazję potwierdzić swą wszechstronność za sprawą historii z mocnymi wątkami przygodowymi.
  6. Piotr R. Frankowski napisał kiedyś, że marzy o współtworzeniu efektownego pościgu w polskim filmie. A przecież rekonstruowanie wyścigów Louisa Zborowskiego byłoby jeszcze ciekawsze. Producent, który jako pierwszy zaprosi Pana Piotra do świata filmu jako konsultanta, otworzy naprawdę niesamowity rozdział w historii polskiego kina.
  7. „Wyścig” Rona Howarda spodobał się zarówno miłośnikom adrenaliny, jak i widzom szukającym w kinie interesujących portretów psychologicznych.
  8. Opowieści związane z historią motoryzacji w ogóle dobrze sprawdzają się w sztuce i rozrywce. Skoro istnieje gra „The Saboteur” inspirowana dziejami kierowców, którzy przed II wojną światową walczyli o wyścigowe sukcesy za kierownicami Bugatti a w czasie wojny zmagali się z nazistami (http://www.grynieznane.pl/2015/02/kierowca-wyscigowy-ktorego-zabili.html, https://www.motorsportmagazine.com/archive/article/april-2007/93/grand-prix-saboteurs), to może także film o Louisie Zborowskim mógłby zyskać przedłużenie w postaci gry komputerowej.
  9. Można to różnie oceniać, ale lepszego klimatu do chwalenia się wkładem Polaków w kulturę innych krajów raczej nie będzie.
  10. Wspomniana już Ewa Puszczyńska cytuje relację swego izraelskiego znajomego z gali rozdania Oscarów „Chcieli, żebyśmy jak najszybciej zeszli z tego dywanu, by zrobić miejsce dla ich hollywoodzkich gwiazd. Wtedy uświadomiłem sobie, że nikogo tam nie obchodzą nieanglojęzyczne filmy”. Obraz o Louisie Zborowskim siłą rzeczy byłby koprodukcją polsko-brytyjską. Żadna bariera językowa nie przeszkadzałaby mu zaistnieć w Hollywood.

To co, Panie Pawle? W 202o lub 2021 roku kolejny Oscar, tym razem za reżyserię „Racing Green”?

(C) Andrzej Szczodrak