10 spraw, których NIE załatwią dla nas uczestnicy aktualnego sporu polityczno-medialnego

Zakaz zawracania głowy

Zakaz zawracania głowy

Zadeklarowaliście się mocno po stronie KODu lub PiSu na Facebooku? Czujecie satysfakcję?
Tak się składa, że jeśli jesteście miłośnikami aut i motocykli (a zapewne jesteście, skoro weszliście na tę stronę), mogę Wam opowiedzieć o kilku rzeczach, których główni bohaterowie polityczno-medialnego zamieszania dla nas nie zrobią.
A może niektóre by się przydały?

1. Partia rządząca NIE uzna, że skoro poprzednicy „przykręcili śrubę” kierowcom, to wypadałoby postąpić odwrotnie

W głównych partiach nie widać nikogo, kto odważyłby się podjąć temat liberalizacji ograniczeń prędkości, czy obniżenia podatków wchodzących w skład ceny paliwa. Zresztą nawet gdyby się taki bulterier trafił, znajdzie się dla niego kaganiec. Bo mówienie samochodziarzom oraz motocyklistom: „jeździcie za szybko, zajmujecie zbyt dużo przestrzeni, stanowicie za duże obciążenie dla środowiska” to polityczna reguła, a każdy wyjątek od niej jest dla nas nieoczekiwanym prezentem.

2. NIE zobaczymy ugrupowania opozycyjnego konsekwentnie podchodzącego do kierowców jak do ważnej grupy wyborców

W wyborach prezydenckich jedynym kandydatem, który odpowiedział na pytania Polskiego Towarzystwa Kierowców był Janusz Korwin-Mikke. Wybory do Sejmu przyniosły taki oto materiał do analizy:

http://www.transport-publiczny.pl/wiadomosci/ankieta-wyborcza-jak-rozwiazac-problem-zakorkowanych-centrow-miast-50595.html

Przedstawicielka partii KORWiN straszy, że ten wolny rynek to dopiero samochodziarzom dokopie (na szczęście nie byłbym tego taki pewny), natomiast Rafał Zahorski z Nowoczesnej w pewnym stopniu broni kierowców. Ale czy jego partię będzie stać na utrzymanie takiej linii? Cóż, odpowiedź w kolejnym punkcie.

3.  Duże media NIE będą walczyć o interesy kierowców

3a. Koncerny medialne NIE przestaną torpedować rozwiązań korzystnych dla miłośników samochodów i motocykli

W 2010 r. Sejm zdominowany przez Platformę Obywatelską (tak, tę partię, na którą teraz tak wypada być oburzonym) zatwierdził propozycję Senatu co do zwiększenia limitów prędkości. Dodajmy: poprawkę, którą zgłosili wspólnie dwaj senatorowie- jeden z Prawa i Sprawiedliwości, drugi z PO.
Nie wiem, czy zwróciliście uwagę na reakcje środowisk medialnych, uchodzących na co dzień za zaplecze Platformy. Więc przypomnę:
To, co rządzący dostali wtedy od swych rzekomych popleczników z Agory i ITI, można opisać jako bezprzykładny łomot.

Oto jeden z tekstów z przekąsem odnoszących się do zmiany:
http://wyborcza.pl/1,76842,8869971,Wielki_wyscig_od_sylwestra__140_km_h_na_autostradach.html?disableRedirects=true.

Najpiękniejszym „kwiatkiem” był jednak moment, gdy do obrony 120 km/h na autostradzie zatrudniono Adama Kornackiego. Mówiącego z prawdziwym entuzjazmem i sympatycznie wypadającego przed kamerą prezentera, który jednak w jednym z odcinków „Zakupu Kontrolowanego” z rozrzewnieniem wspominał młodzieńcze „upalanie” na warszawskich ulicach…

Po motoryzacyjny elektorat starała się sięgnąć partia PJN. Mówiąc obrazowo: w mediach oberwała tak, że aż się nogami nakryła. A później dla pewności została wdeptana w ziemię.

http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,14434341,PJN_chce_zniesc_obowiazek_jazdy_w_pasach___To_totalny.html

Akurat pasy są dość nieszczęśliwą kwestią, bo:

TAK, oprócz jakichś naprawdę rzadkich uzasadnionych medycznie wyjątków POWINNIŚMY jeździć w pasach. Bardzo dobre uzasadnienie można przeczytać w „Szybkości Bezpiecznej” Sobiesława Zasady. Chodzi o czucie samochodu.
Jeżeli jednak POZWALAMY, by władza państwowa nas w tej kwestii pilnowała, nasze oczekiwania pasują do słów Jacka Balkana (skądinąd autora ciekawych książek o autach używanych) „trzeba nas jeszcze wychować”. A kierowcy, których „trzeba wychować” na wiele ze strony państwa liczyć nie mogą.

3b. Mało tego, koncerny medialne NIE przestaną „formatować” swoich dziennikarzy motoryzacyjnych, by pasowali do eko-grzecznej-i-bezpiecznej linii

Cóż, polskiego Clarksona nie będzie, bo Clarkson miał za sobą Andy’ego Willmana i wielkie pieniądze. Będę się jednak upierał, że na te możliwości zapracował m.in. prowadzoną w imieniu brytyjskich kierowców bezpardonową walką z Johnem Prescottem.
A na rynku polskim …. sarkastyczna opinia o podwyższeniu limitu prędkości na autostradach znalazła się w piśmie, w którym naprawdę byście się jej nie spodziewali. W takim dla prawdziwych maniaków.

4. NIE zostanie przeprowadzona debata o szkoleniu i egzaminowaniu polskich kierowców

Ciekawe, dlaczego kurs dokształcający w zakresie bezpieczeństwa ruchu drogowego, który miał stać się obowiązkowy od 4 stycznia, musi być prowadzony przez WORDy? Prezes Krajowego Stowarzyszenia Dyrektorów WORD od 2 września 2015 r nie udzielił mi na to pytanie odpowiedzi.

5. Właściciele pojazdów zabytkowych NIE odpoczną od obaw przed propozycjami niekorzystnych rozwiązań prawnych

Zachęcam do lektury do działu prawnego w ClassicAuto.

6. Podejście „sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie” NIE przestanie być stosowane przeciw kierowcom

Kiedy politycy zachowają się w taki sposób w rozgrywkach między sobą, oburzenie jest wielkie. A ja spytam- czy regulacje dotyczące zabierania prawa jazdy nie zostały wprowadzone na takiej właśnie zasadzie? Policjanci przegrywali w sądach (http://moto.onet.pl/prawo-jazdy/policja-zabiera-prawa-jazdy-a-sady-je-oddaja/2tc6y), więc zażyczyli sobie „automatycznego” przepisu i go dostali. A proobywatelski polityk odpowiedziałby im:

„Czyli mają Państwo problem ze skutecznym udowodnieniem przed sądem, że prawo zostało rażąco naruszone i ja mam ten problem rozwiązać? A czy ja wyglądam jak szkoła w Szczytnie?”.

Tymczasem reakcja była taka:

„Nie radzicie sobie w sądach? Proszę, tu jest granat”. (https://www.youtube.com/watch?v=cAaeNBN3Zk4)

7. Policja NIE odetnie się od traktowania tuningu jako zagrożenia, na które po prostu trzeba znaleźć paragraf. NIE zobaczymy polskiego odpowiednika akcji Tune IT! Safe.

Bez dodatkowych nakładów publicznych policjanci mogliby poinstruować uczestników dużego zlotu (np. DUB IT!), które modyfikacje nie powodują problemów prawnych.

8. NIE zobaczymy dużej akcji zgłaszania źle postawionych znaków nie tylko GDDKiA, ale i Zarządom Dróg Wojewódzkich oraz Miejskim Zarządom Dróg

Przypominam, na razie mamy chociaż to: http://www.gddkia.gov.pl/pl/1902/Formularz-Oznakowania-Drog.
Korzystajmy!

9. Na stronach internetowych zarządów dróg NIE będą publikowane uzasadnienia rozwiązań komunikacyjnych i oznakowania

A przecież mogłyby, w końcu mamy Ustawę o Dostępie do Informacji Publicznych.

10. Dziennikarze społeczno-polityczni NIE przestaną nazywać wszystkich kierowców przekraczających prędkość „piratami drogowymi”

Niby drobiazg. Ale …
Słyszymy, że fotoradary i inne rodzaje kontroli prędkości są przeciw „piratom drogowym”. Gdy to określenie powstawało, miało służyć do piętnowania jazdy wpędzającej innych w poczucie zagrożenia. Tam gdzie limitu nie przestrzega ok. 80% kierowców, należałoby się zastanawiać, czy piratem drogowym nie jest czasem … skrajny „przepisowiec”.
Ale przecież pomyłki w stawianiu ograniczeń się nie zdarzają, prawda? A z punktu widzenia obowiązującej polityki „dyscyplinować, nie rozmawiać”, GDDKiA (patrz punkt 7) tylko niepotrzebnie wyszło przed szereg.
Cóż, w tej dziedzinie obowiązuje zasada … co to za dziennikarz, który nie broni decyzji władz przed obywatelem. Ja rozumiem etos dziennikarza trochę inaczej, ale co ja tam wiem.

Przecież, dziennikarz nie powinien się zastanawiać „czego mogą chcieć moi Odbiorcy?”. Gdy politycy organizują sobie zawody w psuciu instytucji, pytanie „komu kibicować?” rozwiązuje wszystkie problemy.

A jeśli tylko je zastępuje? To też dobrze.

Andrzej Szczodrak