Czy „oni” w końcu zaczną z nami rozmawiać

_DSC0088
Portal BRD24 pisze o niezgodności obowiązujących na polskich drogach ograniczeń z założeniami projektowymi. Już w tytule sugeruje też, by parlament „odważył się” rozwiązać ten problem.
http://www.brd24.pl/infrastruktura/ujawniamy-polskie-autostrady-zbudowano-predkosci-130-kmh-bedzie-obnizka/
Jak to się skończy?
I tu pozwolę sobie zacytować:
„Ktoś (Tadeusz Konwicki? Stefan Kisielewski?) kiedyś powiedział, że z polskiego kryzysu są zawsze dwa wyjścia: normalne i cudowne. Normalne polega na tym, że Matka Boska jak zwykle zrobi cud i nas uratuje, a cudowne, że Polacy wprowadzą jakiś normalny system polityczny i wezmą się uczciwie do roboty”.
(cytat w wersji pochodzącej z bloga „Obserwator”).
Czyli będzie albo ciekawa publiczna dyskusja, z dokładnym przedstawieniem algorytmu używanego przez inżynierów drogowych do wyznaczania dopuszczalnych prędkości, albo „blitzkrieg” polegający na tym, że eksperci (niejednogłośnie) sugerują, publicyści nagłaśniają a politycy robią.
Choć nie widzę na to większych szans, naprawdę przydałoby się pierwsze z tych rozwiązań. Bezpieczeństwo na drogach zależy bowiem od kwestii czysto naukowych- praw fizyki i parametrów biologicznych (takich jak czas reakcji), ale też sztuki zwanej „polityką BRD”. Tak, jest to sztuka, bo zachowań społecznych nie da się do przewidywać z taką dokładnością jak procesów fizycznych.

BRD24 cytuje wygłoszone na antenie RMF „wyznanie” posła Wiesława Szczepańskiego, że „Każdy chciał się przypodobać kierowcom”.No tak, w Polsce polityków i niektóre media jeszcze dziwi fakt, że oczekiwania normalnego, niezależnego lobby kierowców to:

„Dajcie nam jak najlepsze możliwości dojazdu do miejsc docelowych oraz rozwiązania sprawiające, że coraz większe prędkości będą coraz bardziej bezpieczne„.
Paradoks? Ależ nie do końca. Zarówno sposób jazdy, jak i infrastruktura mogą i powinny służyć takiemu celowi:
  • Autostrady i drogi ekspresowe z założenia mają likwidować zagrożenie zderzeniem czołowym (i to działa, dopóki jakiś, delikatnie mówiąc, człowiek z problemami nie wjedzie na taką drogę pod prąd),
  • Pokonanie zakrętu optymalnym torem sprawia, że można uzyskać większą prędkość, ale też pozwala kierowcy widzieć więcej, czyli być bezpieczniejszym,
  • Kładka lub podziemne przejście dla pieszych niweluje ryzyko spotkania z niechronionym użytkownikiem ruchu, ograniczając liczbę niebezpiecznych sytuacji do tych które wynikają z różnic prędkości lub z niewłaściwych zachowań kierowców,
i tak dalej. I ani przy otwarciu nowej autostrady, ani w momencie, gdy grupa kursantów opuszcza tor po szkoleniu bezpiecznej jazdy nie słychać głosów „No, to teraz mogę cisnąć mocniej, by zabić się bardziej spektakularnie”.
Normalne jest też to, że publicyści motoryzacyjni opowiadają się po stronie „lobby kierowców”. Tak robili i robią najwięksi, jak Tiff Needell czy nawet Jeremy Clarkson. Jest to po prostu lojalność wobec Odbiorców.
W Polsce przybudówki motoryzacyjne głównych portali skwitują, bądź już skwitowały doniesienia brd24.pl czymś w rodzaju „A nie mówiliśmy tej Platformie, by tego nie robili? Nie słuchali i mają za swoje”.
Ładni mi rzecznicy kierowców…
Nawoływania, by sprawdzić, z czyjej winy nie zaprojektowano nam „szybszych” autostrad pojawią się zapewne tylko w komentarzach Czytelników i na niszowych blogach. Dziennikarze głównego nurtu się na to nie porwą.
A przecież lobby motoryzacyjne powinno walczyć o szybsze i bezpieczniejsze drogi. To organa władzy mają za zadanie pokazać granice, do których można dojść w (pozornym) „godzeniu ognia z wodą”.
Problem w tym, że przyjmowaną przez niektórych z zadowoleniem wypowiedź pana Wiesława Szczepańskiego można przetłumaczyć mniej więcej na:
„Daliśmy dziecku cukierki, a powinniśmy dać mu zakaz”.
Otóż, drodzy państwo istnieje jeszcze jedna opcja. Można siąść z „dzieckiem” do negocjacji, ile „cukierków” może zjeść i dlaczego.
Andrzej Szczodrak

Comments

comments