Zmieńcie sędziów, a nie będziecie sądzeni

Polska. 13 lipca. Temperatura poniżej 20°C. Jeżeli coś nas rozgrzewa to jest to polityka, bo do zbliżającego się wielkiego Powrotu Roberta musimy podejść z dużą cierpliwością.

Wiadomość dnia: politycy będą wybierać sędziów. I to tych mających naprawdę ostatnie słowo w naszym systemie prawnym. Niefajnie, bo choć sędziowie bywają różni, politykom ufamy jeszcze mniej. Dużo mniej.
Na dodatek, oprócz problemu z rządzącymi mamy tak samo duży problem z tymi, którzy mogliby ich zastąpić.

Wróćmy jednak do kwestii sędziów i spójrzmy na nią z perspektywy motoryzacyjnej.

Nie, nie będzie o immunitetach.

Pozwolę sobie tylko zwrócić uwagę, że „sędziowie wybierani przez polityków” to dla kierowców codzienność. „Sędziami” nad tym, jak powinniśmy jeździć, są bowiem inżynierowie drogowi.

Kto ich wybiera? Politycy.

Kto ich rozlicza? Prawie nikt. Od czasu do czasu ktoś się z nimi pokłóci na konsultacjach społecznych, czasem powstanie krytyczny artykuł. I co? I dalej mogą robić swoje.

Kto na serio rozlicza polityków z ich wyboru? Nikt, nikt i jeszcze raz nikt! A najwyższy czas, żebyśmy zaczęli o tym myśleć przy wyborach!

W ubiegłym roku prezydent mojego miasta uczynił dyrektorem Miejskiego Zarządu Dróg dawnego politycznego rywala, wyrażając w ten sposób wdzięczność za kilka słów poparcia przed wyborami. Mówimy o stanowisku szefa instytucji decydującej, jakie znaki staną przy miejskich ulicach!

Widzicie, jak łatwo zostać „sędzią”, który ma prawo skazać nas na przykład na niemożliwość korzystania z jakiegoś odcinka? Decyzje inżynierów drogowych są egzekwowane na miejscu a prawa obywatela do obrony- dość ograniczone. Owszem, można się odwołać do prawdziwego sądu, ale … w większości przypadków podważane jest to, że policjant przyłapał daną osobę na niedostosowaniu się do znaku, a nie sam projekt czy oznakowanie drogi.

A teraz pomyślmy o drogach wojewódzkich. Od ludzi z nadania politycznego zależy to, jak ma wyglądać ruch na jezdniach, na których zakładana prędkość wynosi 90 czy 1o0 km/h (dwujezdniowe o co najmniej o dwóch pasach przeznaczonych dla każdego kierunku ruchu). W przypadku drogi jednojezdniowej mającej po jednym pasie dla każdego kierunku, wybrany przez polityków „sędzia” może decydować także o tym, czy drogę tę poszerzyć. Biorąc pod uwagę liczbę zderzeń czołowych w naszym kraju, jest to władza nad sprawami życia i śmierci.

Czyli taka, jakiej, od czasu zniesienia kary śmierci nie mają nawet sędziowie.

Andrzej Szczodrak

Comments

comments