Trochę moto-prawdy, czyli jak szybko zostać dziennikarzem motoryzacyjnym- część I

Dziennikarz motoryzacyjny to wbrew pozorom zawód pozwalający na wybór jednej z kilku specjalizacji.
Gdy zaczynasz marzyć o pisaniu na temat aut lub motocykli, myślisz o zostaniu ich recenzentem. Kimś, kto często kontaktuje się z działami PR firm motoryzacyjnych i odbiera od nich lśniące pojazdy.
I tu pojawia się mały problem. Tudzież dwa.
Pierwszy to fakt, że wielu ludzi ze względów finansowych nie może kupić nowego auta i nie ma potrzeby śledzenia salonowych nowości. Drugi to postawa części fanów klasyków, którzy programowo nie lubią nowych pojazdów.
Podsumowując: jest stale rosnąca grupa odbiorców, dla której chęć bycia na bieżąco z ofertą salonów to najmniej istotny aspekt fascynacji samochodami i motocyklami. Są oni zainteresowani czytaniem czasopism, ale nie tych wypełnionych wrażeniami z jazdy „testówkami” oraz zawierających jeden do kilku materiałów o praktycznych, rodzinnych samochodach używanych. Jako recenzent, nawet znakomicie przygotowany technicznie, piszesz o rynku motoryzacyjnym i rozmijasz się z większością ich oczekiwań. Oni zaś chcą skądś czerpać wiedzę o zjawiskach, które możemy nazwać kulturą motoryzacyjną, bądź mniej szumnie życiem społeczności motoryzacyjnych.
Oznacza to, że jest coraz większe zapotrzebowanie na dziennikarzy zajmujących się właśnie społecznościami. A jak zostać jednym z nich?
Krótko mówiąc: ruszyć się. W przeciwieństwie do autorów serwisu piłkarskiego Weszło jestem przeciwnikiem wulgaryzmów w tekście dziennikarskim, więc daruję sobie wskazywanie, którą to część ciała należy ruszyć. Ale można kliknąć, przeczytać i odnieść do motoryzacji: http://weszlo.com/2013/04/02/jak-co-wtorek-krzysztof-stanowski-11/.
Trochę pomogę: na początek dowiedz się, kto działa w funkcjonujących w Twoim mieście klubach zrzeszonych w PZM i poznaj strukturę tegoż PZMu.
Podstawowe wiadomości, jakie należy zdobyć przy okazji poznawania formalnych stowarzyszeń to lokalizacje oraz terminy tanich i dobrze zorganizowanych treningów sportu motorowego. Dla mieszkających w promieniu 200 km od Kielc mam prostą podpowiedź: Automobilklub Kielecki Oddział w Busku Zdroju (http://akobusko.fora.pl).
Konieczne jest też obejrzenie kilku amatorskich imprez. Przy odrobinie szczęścia można poznać zawodników, którym będzie się dziennikarsko towarzyszyć od KJS-ów do Mistrzostwa Polski lub trafić na naprawdę niezwykłe osobowości. Mnie na jednym z treningów udało się zasiąść obok Bartka Ostałowskiego. Obserwowałem też jak wybitny kartingowiec Karol Basz po raz pierwszy wystartował w amatorskim rajdzie.
Polecam też zrobienie kursu sędziowskiego. Z perspektywy punktu obserwacyjnego na trasie, sport motorowy wygląda czasem jeszcze ciekawiej.
To, co odbywa się w oficjalnie działających społecznościach, to jeszcze nie wszystko. Obok funkcjonuje masa klubów nieformalnych, zrzeszających miłośników pojazdów różnych marek. Zapomnij o jakichkolwiek uprzedzeniach. Jeśli wydaje Ci się, że fani motoryzacji nie jeżdżą Škodami, czy Oplami to znajdź odpowiednie forum i poznaj ludzi, od których najprawdopodobniej możesz się wiele nauczyć. Zresztą, zacytuję autorytet:

„Ja kocham wszystkie samochody. Nawet te najbardziej dziwaczne. Z jazdy niemal każdą maszyną można czerpać mnóstwo przyjemności. Pseudo-dziennikarze, którzy twierdzą, że nie będą jeździć niczym poniżej Mercedesa nie są prawdziwymi fanami motoryzacji”
(Piotr R. Frankowski w wywiadzie dla Autogaleria.pl)

Warto też wiedzieć, kiedy w Twoim mieście odbywają się t.zw. spoty. Jeśli masz to szczęście, że w Twoim regionie działa ruch Klasyki Nocą- pojedź koniecznie. W przypadku np. Lublina, czy Poznania możesz mieć noc z głowy. Spotkanie zakończy się zapewne przed 23.30, ale istnieją szanse, że będziesz je rozpamiętywać do rana.
Niezależnie od tego, jak ocenia się same wyścigi uliczne, dobrze jest wiedzieć, kto i kiedy organizuje je w naszym mieście. Choćby dlatego, że wśród ich widzów zdarzają się właściciele samochodowych i motocyklowych perełek. Czyli znajomi szczególnie cenni dla dziennikarza-specjalisty od społeczności motoryzacyjnych.
I na koniec: działania lokalne to początek. Umiejętnie korzystając z Internetu można dotrzeć do osób z całego świata, a przynajmniej poznać pasjonatów z całej Polski.
Przykłady docenianych w całym kraju dziennikarzy, którzy przeszli podobną ścieżkę rozwoju, to choćby głos polskiego driftingu, i legenda GT Łukasz Ptaszyński, znakomicie fotografująca Agnieszka Kujawa, obecna na wielu imprezach na Torze Poznań, prowadzący Złomnik i piszący dla „Motoru” Tymon Grabowski, Bartek Chruściński, który polemizuje ze mną na temat projektu Pawła Zareckiego, twórcy portalu GSMP.pl, współpracujący jako fotograf z przedstawicielstwami firm Mikołaj Urbański, czy ambitny i niezwykle kreatywny jeśli chodzi o porównania Patryk Bieliński z VOLXZONE.
Jest ona również udziałem moich kolegów z TRENDS, Łukasza Miturskiego i Piotra Błaszkiewicza, za których naprawdę warto trzymać kciuki.

Czy jest zapotrzebowanie odbiorców na takich dziennikarzy? Tak, naprawdę duże.
Na pytania takie jak „Czy mogę z tego wyżyć?”, „Czy dostanę testówki?” i „Dla kogo pisać?” odpowiem w drugiej części tekstu.

Andrzej Szczodrak

Comments

comments