„The Linkslenker”- samochód, który mógłby być…

Jensen FF- rysunek autorstwa Eugeniusza Brzozy

Miłośnicy futbolu znają zapewne filmik zatytułowany „Pele el golazo que seria, czyli „Pele, gol, który mógłby być…”. Przedstawia on akcję, w której legendarny piłkarz nie trafił do bramki, ale w niezwykły sposób zmylił bramkarza (https://www.youtube.com/watch?app=desktop&v=EPC3d6Fd_iY). Gdybym miał wskazać motoryzacyjny odpowiednik tego filmu, zdecydowanie wybrałbym rozpisaną na prawdziwe i bardzo ciekawe postacie legendę o jedynym klienckim egzemplarzu Jensena FF z kierownicą po lewej stronie.

Legendę? Skąd w ogóle pomysł, by dziennikarz wprost komunikował Czytelnikom, że w opisywanej przez niego historii pytania pozostające wciąż bez odpowiedzi oraz sprzeczności między opowieściami świadków są równie ciekawe jak fakty? Cóż, prawda o technicznej wyjątkowości tajemniczego Jensena może okazać się banalna, ale jego dzieje inspirują do poznawania ciekawostek na temat marki i zawierają w sobie genialną metaforę tego, czym są dla nas samochody i motocykle.

Prolog: Motofikcja.pl

Moje pogłębione zainteresowanie historią Jensena wiąże się z założonym przeze mnie blogiem Motofikcja.pl. Wymyśliłem metodę przedstawiania nieistniejących już marek polegającą na opisaniu ich prawdziwych dziejów do punktu, który uważam za przełomowy, i poprowadzeniu historii „co by było gdyby” od tego właśnie punktu. Sposób ten omawiałem kiedyś z klasykiem polskiego piśmiennictwa tuningowego, kojarzonym przede wszystkim z pismem „GT” Łukaszem Ptaszyńskim. Główny format tekstu dla Motofikcji miał mieć sekcje „Wiedza” i „Fantazja”, ale gdy Łukasz użył słowa „fakty”, odpowiedziałem „Fakty i Fantazja- FF”. Stało się dla mnie jasne, że Jensen FF to idealny przykład motoryzacyjnej historii typu „zwycięstwo albo śmierć”. Czy firma osiągnęłaby wielki sukces i istniałaby do dziś, gdyby nie wybór rozwiązań technicznych, które doprowadziły do powstania modelu dostępnego wyłącznie z kierownicą po prawej stronie?

Dramatis personae

Thomas- forumowicz Klubu Właścicieli Jensena

Pan J.- właściciel salonu aut brytyjskiej marki, kiedyś sprzedawca aut marki Jensen

Tony Marshall- były manager sprzedaży w Jensen Motors

John Page- główny konstruktor Jensena na przełomie lat 80-tych i 90-tych, wcześniej- mechanik

Jim- mechanik utrzymujący kontakt z Johnem Page’em

Kjell Qvale- amerykański biznesmen norweskiego pochodzenia, główny udziałowiec firmy Jensen w latach 70 XX w.

Richard Peckover- mechanik z Departamentu Rozwoju Silników Jensen Motors

Brian Spicer- Główny Inżynier Rozwoju w firmie Jensen w latach 1966-1976

Cornelius Richter- przedstawiciel Jensena na Niemcy

Titus Richter- syn Corneliusa

Christoph Klein- manager Corneliusa Richtera

Hubert Bauer- klient, który kupił egzemplarz modelu FF

Pani N.- wnuczka Huberta Bauer

Ulric Woodhams- właściciel The Jensen Museum

Richard Calver- autor książek na temat marki Jensen

Jensen- miłość Clarksona i siła dwóch liter

Najsłynniejszy produkt firmy z West Bromwich to Jensen Interceptor. Jak pisze Jeremy Clarkson, „Interceptor- myśliwiec przechwytujący- to najfajniejsza nazwa, jaką kiedykolwiek nadano samochodowi. «Przyjadę po ciebie po ósmej Interceptorem». Wyobraźcie sobie tylko, że mówicie coś takiego. Albo «Kochanie, czy dziś wieczorem pojedziemy Interceptorem?». Czujecie to mrowienie w okolicach kręgosłupa? Maserati to dobra nazwa. Thunderbird- jeszcze lepsza. Ale Interceptor brzmi najlepiej”. Swoje przywiązanie do tego oznaczenia modelowego słynny Anglik wyraził również we fragmentach „Top Gear” stanowiących pastisz trailera serialu detektywistycznego, któremu nadał tytuł „The Interceptors”.

Choć pierwszy prototyp Jensena FF (Ferguson Formula) oparty był o model C-V8, seryjny FF jest spokrewniony właśnie z Interceptorem. Z zewnątrz najłatwiej rozróżnić je po tym, że Interceptor ma po boku jeden wlot powietrza, a FF- dwa. Pierwsze z tych aut to projekt Carrozzeria Touring. Ponieważ firma ta nie miała odpowiednich możliwości produkcyjnych, wytwarzaniem Interceptorów i FF-ów zajęła się Carrozzeria Vignale. Alfredo Vignale współpracował też z głównym inżynierem Jensena, Kevinem Beattie’m przy modyfikacjach projektu Interceptora na potrzeby modelu FF.

Jensen Interceptor powstał w liczbie ok. 7 tys. egzemplarzy (według strony Muzeum prowadzonego przez Ulrica Woodhamsa powstało 1024 Interceptorów pierwszej generacji, 1128- drugiej, 4255- trzeciej, 15 serii czwartej i 456 wersji cabrio).

Wyprodukowany w liczbie 320 sztuk (195 pierwszej generacji, 110- drugiej i 15- trzeciej) Jensen FF, pierwszy samochód sportowy z napędem na cztery koła (Ferguson Formula) i ABSem Dunlop Maxaret, poniósł porażkę rynkową. Istotną rolę odegrał brak wersji dostosowanej do ruchu prawostronnego. Jak pisze Tony Marshall, opracowanie jej na zasadzie lustrzanego odbicia było niemożliwe, gdyż mechanizm Ferguson Formula nie mógłby pracować po odwróceniu go do góry nogami.

Jensen FF wytwarzany był w latach 1966-1971. Wszystkie egzemplarze omówione są w opracowanej przez Ulrica Woodhamsa książce „The Jensen FF | 320 short stories”, której trzy tomy kosztują łącznie 2500 funtów.
Firma Jensen Motors upadła ok. 1976 roku. Na początku lat 80-tych XX w. prawa do marki otrzymała spółka Jensen Parts & Service Limited, która przemianowała się na Jensen Cars Limited i zaczęła oferować Interceptora Serii 4. Na stronie belgijskiego klubu miłośników marki (jensencars.be) można znaleźć broszurę paryskiego przedstawicielstwa kilku brytyjskich marek (w tym Jensena) z 1990 r. Interceptor Serii 4 w wersji zamkniętej (FHC, Fixed-Head Coupe) wyceniony jest na 1 145 000 franków, w wersji cabrio (DHC, Drop-head Convertible)- 1 339 000 franków, a system FF oferowany jest jako opcja za 259 000 franków. Dla porównania, ówczesny koszt hot-hatcha segmentu B to 90 000-120 000 franków, a Ferrari BB 512i- 497 000 franków.

Zawiązanie akcji

19 września 2012. Mieszkający w Hanowerze „Thomaslk” zakłada na forum Jensen Owners’ Club wątek zatytułowany„Any trace of a LHD FF?” (https://joc.org.uk/forum/viewtopic.php?f=2&t=13929). Pisze: „W ostatnim tygodniu spotkałem byłego dealera Jensena w Niemczech. Mówił mi, że sprzedał tylko JEDEN samochód.
No, nie jest to historia sukcesu. Z drugiej strony, ta konkretna transakcja sprawiała wrażenie naprawdę wyjątkowej. To był FF z kierownicą po lewej stronie. Specyfikacja na zamówienie, białe nadwozie.
Pan, który to opowiadał, brzmiał absolutnie wiarygodnie. Potrafił sobie nawet przypomnieć nazwisko i stanowisko pierwszego nabywcy auta”.
Na sensacyjnie wręcz brzmiący wpis Thomasa reaguje Tony Marshall, który pod koniec lat 60-tych XX w. pracował w firmie Jensen jako menedżer sprzedaży. Wspiera niemieckiego fana marki w badaniu historii wyjątkowego FF, choć jest przekonany, że taki egzemplarz nigdy nie istniał.
Auto, w którego dostawie uczestniczył pan J. (tak nazwę bohatera pierwszego wpisu Thomasa) miało zostać sprzedane w 1987 r. przez Corneliusa Richtera z Regensburga Hubertowi Bauerowi z Fürth-Zirndorf. Tu należy się Czytelnikom pewne wyjaśnienie. Pierwszy anglojęzyczny wpis Thomasa wskazuje na pana J. jako na sprzedawcę, a w drugim w roli sprzedającego pojawia się Cornelius Richter. Wynika to z faktu, że drugi z tych panów był w latach 80-tych XX w. oficjalnym przedstawicielem Jensena na Niemcy. Potwierdzenie można znaleźć w opublikowanym na stronie Jensen Car Club of Switzerland, a pochodzącym z pisma „Auto Motor Sport”, artykule zatytułowanym „Aus dem FF” (tytuł to gra słów z wyrażeniem „Etwas aus dem Effeff zu können oder zu kennen”- znać coś na wylot). Tekst przedstawia Jensena FF o numerze rejestracyjnym NEJ 65 używanego przez samego Corneliusa Richtera. Autor opisuje m.in. to, jak układ napędowy napręża się, a nadwozie wpada w drgania w ciasnych zakrętach. Dodaje: „Sonst ist von der Formula Ferguson wenig zu spüren, und als der Jensen wirklich auf eine nasse Wiese gefuhrt wird, warnt Kunstmaler Richter: «Passen Sie auf, die Reifen sind schon etwas abgefahren»”- oprócz tego nie ma zbyt wiele odczuć związanych z Formułą Ferguson, ale po wjeździe na wilgotną łąkę malarz Richter ostrzega przed nie najlepszym już stanem opon.

Profesor Cornelius Richter- malarz i rzeźbiarz

Trudno nie kochać powiązań między motoryzacją i sztuką, a profesor Cornelius Richter większą sławę zdobył jako artysta niż jako przedsiębiorca w branży samochodowej. Niemiecki malarz i rzeźbiarz urodził się w 1944 r. w czeskim Eger (obecnie Cheb), a dorastał w Garmish-Partenkirchen (niektóre źródła wymieniają to miasto również jako miejsce jego urodzenia). Przywołany wcześniej tekst z „Auto Motor Sport” zawiera stwierdzenie, że rozmówcą autora jest „deutsche Importeur Cornelius Richter aus Riedenburg im Altmühltal”. Z kolei forumowy wpis Thomasa głosi, iż sprzedawca wyjątkowego białego Jensena to „Cornelius Richter z Regensburga (Ratyzbony)”. Oczywiście chodzi o tę samą osobę. „Regensburg znał go jako rajskiego ptaka”- głosi artykuł powstały po śmierci profesora Richtera (przyczyną był atak serca, który nastąpił późnym wieczorem 13 lipca 2014 roku, jak podkreślono w komunikacie managera i rodziny- po zwycięskim dla niemieckiej reprezentacji finale piłkarskich Mistrzostw Świata).

Miłośnikiem sztuki profesora, cenionego przede wszystkim za malarstwo energetyczne, był zmarły w 2003 Peter Morgan, prezes Morgan Motor Company. Pozornie, dotarcie do osób które znały Corneliusa Richtera nie nastręcza większych problemów- na stronie cornelius-richter.com widnieją dane kontaktowe managera artysty, Christopha Kleina. Nawiązuję z nim kontakt, ale okazuje się, że poznał on swego klienta w 2006 roku i nie miał zbyt wielu okazji by porozmawiać o przygodzie z rynkiem motoryzacyjnym. Syn profesora Corneliusa, Titus Richter w momencie rozpoczęcia moich prac jest nastolatkiem. Ma raczej nieaktywne konta w mediach społecznościowych, na których jednak da się zauważyć zdjęcia brytyjskich aut.

Hubert Bauer- szef fabryki zabawek

Zdobycie informacji na temat drugiej strony okrytej legendą transakcji wydaje się dużo bardziej skomplikowanym zadaniem. Próba odnalezienia rodziny konkretnego Huberta Bauera wśród milionów Niemców noszących nazwisko Bauer może się okazać szukaniem igły w stogu siana. Kontaktuję się z Automobilklubem Monachijskim, w którego dokumentach pada nazwisko „Hubert Bauer”. Niestety, nie ma osób, które by pamiętałyby takiego uczestnika klubowych imprez.
Pewną pomocą jest fakt, że Zirndorf liczy raptem ok. 25 tys. mieszkańców. Kolejne ułatwienie zyskujemy, jeśli założymy, że chodzi o rodzinę dość majętnego Huberta Bauera. Wpisanie w internetową wyszukiwarkę tego nazwiska oraz nazwy miejscowości Zirndorf kieruje m.in. do strony zawierającej opis historii spółki geobra Brandstätter GmbH & Co. KG będącej właścicielem marki Playmobil i właśnie w Zirndorf mającej swą centralę. Wzmianka o prezesie Hubercie Bauerze, który zarządzał firmą od 1952 r. a w 1985 roku przeszedł na emeryturę, wygląda bardzo zachęcająco. Po pierwsze, mamy Huberta Bauera z Zirndorf, mogącego sobie pozwolić na dość ekscentryczne wybory motoryzacyjne. Po drugie, pierwsze lata na emeryturze to całkiem dobry czas na zakup oryginalnego auta.

Próbuję dotrzeć do krewnych właśnie tego Huberta Bauera. Wciągam się w poszukiwania, a „w międzyczasie” czytam sensacyjną powieść Steve’a Berry’ego „Bursztynowa Komnata”. Coraz bardziej myślę, by na stałe zająć się dziennikarską niszą polegającą na poszukiwaniu motoryzacyjnych skarbów. Najpierw zbadam tego białego Jensena, a później przyjdzie czas na inny, tym razem czarny, samochód. „La Voiture Noire”, czyli zaginione Bugatti Atlantic, stanowiące Mount Everest motoryzacyjnych tajemnic.
Jensenowi nadaję przydomek „The Linkslenker” (połączenie niemieckiego „Linkslenker” czyli „auto z kierownicą po lewej” i angielskiego „The” mającego tu znaczyć nawet nie tyle „ten konkretny”, co „ten jeden, wyjątkowy”, jak w nazwach zespołów muzycznych od „The Beatles” do „The The”. Połączenie angielskiego rodzajnika i niemieckiego rzeczownika ma też podkreślać angielsko-niemiecką historię samochodu).
Skoro terenem poszukiwań auta jest niewielki Zirndorf, warto skorzystać z odpowiednich kanałów w mediach społecznościowych. Mój wybór pada na … facebookową stronę Spotted: Zirndorf. Jestem już mocno przekonany, że to właśnie Hubert Bauer z geobra Brandstätter GmbH & Co. KG jest wymienionym we wpisie Thomasa kupcem tajemniczego FF. Samochód sprzedany przez artystę prezesowi fabryki zabawek. Dzieło sztuki i zabawka w jednym- tym właśnie są dla wielu z nas auta i motocykle.

W mojej messengerowej wiadomości do Spotted: Zirndorf piszę wprost, że chciałbym skontaktować się z córką lub wnuczką Huberta Bauera. Po publikacji wpisu szybko pojawia się komentarz sympatycznej dżokejki, która oznacza panią N. – wnuczkę nieżyjącego już prezesa firmy geobra Brandstätter. Odzywam się do Pani N. i otrzymuję odpowiedź „Da muss ich erst meine Oma fragen, meine Mutter hat am Telefon nur gesagt das er sich 1987 ein ausgefallenes englisches Auto gekauft hat…….ich werde auf jedenfall nachfragen”. Wiemy zatem, że Hubert Bauer faktycznie kupił w 1987 r. wyjątkowe angielskie auto.„Es war ein Rechtslenker und er hatte ihn 2 Monate nach dem er ihn gekauft hatte wieder an den Hersteller zurück gebracht, da es technische Probleme gab. Mehr hab ich nicht heraus gefunden”. Samochód miał kierownicę po prawej stronie, a po dwóch miesiącach został zwrócony do sprzedawcy.

W rozmowie telefonicznej Pan J. twierdzi, że jesienią 1987 wspólnie z ówczesną dziewczyną Corneliusa Richtera dostarczył auto Huberta Bauera na lotnisko, by wróciło do firmy Jensen. Pamięta białe nadwozie i niebieskie skórzane wnętrze. Silnik to najprawdopodobniej 5.0 V8 z jednopunktowym wtryskiem. Warto to porównać z informacjami podanymi przez Thomasa:
„Według mojego rozmówcy był to FF czwartej generacji z kierownicą po lewej stronie z mającym wielopunktowy wtrysk 5-litrowym V8 Chryslera (…).
Konfiguracja sprawiała zatem naprawdę egzotyczne wrażenie, ale dealer pamiętał problemy z ograniczonym miejscem na nogi dla kierowcy usadowionego po lewej stronie, wynikające z obecności układu przeniesienia napędu Fergusona. Jako całość brzmiało to autentycznie, nie było powodu, do wymyślania dziwnych historii. Może auto zostało zbudowane według specyfikacji dostarczonej przez klienta. Domyślam się, że firma Jensen działała wtedy w elastyczny i nieformalny sposób”
. „Ten pan mówił o siedzeniu kierowcy węższym o dwa cale i o ograniczonym miejscu na pedały, co brzmiało naprawdę rozsądnie” (jedną z przyczyn, dla której nie opracowano seryjnego FF w wersji dla ruchu prawostronnego, były również problemy z umieszczeniem przekładni kierowniczej).

Głowię się, co robić dalej. Niezastąpiony Krystian Pomorski z portalu Mototrends.pl przechodzący już z dziennikarstwa do świata agencji PR-owych, podpowiada mi, bym spróbował zdobyć jakieś informacje od producenta. Jest to niezwykle cenna wskazówka, choć obaj zdajemy sobie sprawę, że firma Jensen w formie z czasów, gdy mógł powstać „The Linkslenker” już nie istnieje. Można za to dotrzeć do ludzi, którzy w niej pracowali. Pomocą może być wspomniana już strona internetowa muzeum Jensena. Zawiera listę najistotniejszych pracowników firmy, od A do Z. Szefem Jensen Parts & Service Limited i powstałej z niej Jensen Cars Limited był do 1988 Ian Orford, a inżynierem ds. rozwoju- John Page. Na forum Jensen Owner’s Club znajduję post, w którym udziela się mechanik Jim, pozostający w kontakcie z oboma panami. Rozmawiam z nim przez facebookową stronę jego warsztatu. Na podstawie konwersacji z Ianem Orfordem i Johnem Page’em neguje on powstanie jakiegokolwiek FF serii IV i jakiegokolwiek ukończonego FF z kierownicą po lewej stronie. Uważa, że takiej konwersji nigdy nie dokonano w firmie Jensen, ani w ogóle w Anglii.
Z Ulrikiem Woodhamsem kontaktuję się mailowo. Wyraża on przekonanie, że FF z kierownicą po lewej stronie nigdy nie powstał. Pisze też, iż kojarzy egzemplarze sprzedane do Niemiec, w tym ten, który swego czasu należał do Huberta Bauera. Nie jest jednak w stanie przypomnieć sobie numeru podwozia- w tym celu potrzebuje przejrzeć historie wszystkich FF-ów.

Wcześniej w „rozruszanym” przeze mnie wątku na forum Jensen Owner’s Club pisze użytkownik „Stevej”, dzielący się informacjami z rozmowy z mechanikiem Jensena Richardem Peckoverem. Wspomina o fabrycznej próbie opracowania Jensena FF z kierownicą po lewej stronie. Napęd łańcuchowy umieszczony za deską rozdzielczą łączył istniejącą kolumnę kierowniczą z krótką kolumną po lewej stronie. Projekt został zatrzymany przez Kjella Qvale. Richard Peckover uzyskał u byłego głównego inżyniera Jensena Briana Spicera potwierdzenie, że mechanika tego samochodu została wykorzystana w GKN FFF100- prototypie, który rozpędził się do 100 mil na godzinę i wyhamował do zera w rekordowym wtedy czasie 12,2 sekundy.

Wiem, że kiedyś dotrę do auta Huberta Bauera i dowiem się, jak powstała legenda.
W momencie, gdy prace nad Jensenem trochę wyhamowują, zauważam jednak pominiętą przez główne media motoryzacyjne historię Bugatti znanego jako Hidden Treasure. Ten „Ukryty Skarb”, zbudowany z elementów Typu 30 i Typu 44 nosi tabliczkę z numerem podwozia 57453, a zatem może być jednym z kluczy do rozwiązania tajemnicy zaginionego egzemplarza Typu 57SC Atlantic. Zanim Bugatti zaprezentuje najdroższy nowy samochód świata- La Voiture Noire, będący hołdem dla wspomnianego Atlantika, zdążę sformułować hipotezę, na którą Bugattisti mogli czekać 15 lat. Zanim auto zostanie wyprodukowane- znajdę jej zaskakujące potwierdzenie.

Andrzej Szczodrak


Pamięci Eugeniusza Brzozy
ale także z dedykacją i życzeniami powodzenia dla Petrolheart.pl

Jensen FF z kierownicą po lewej stronie– podsumowanie historii

Co wiadomo:

  • Hubert Bauer faktycznie kupił w 1987 nietypowy angielski samochód. Najprawdopodobniej był to biały, używany (pochodzący z 1971 roku lub wcześniejszy) Jensen FF.
  • Niemieckim importerem Jensena był wtedy rzeczywiście Cornelius Richter.
  • Według Johna Page’a, Richarda Calvera i Ulrica Woodhamsa nie powstał żaden FF serii IV
  • Pan J., będący obecnie szefem sporego salonu brytyjskiej marki, opowiada dość wiarygodnie brzmiącą historię, ale prawdopodobnie się myli. Chyba że Cornelius Richter zlecił „przekładkę” kierownicy w białym FF podmiotowi innemu niż fabryka Jensena

Co jest nadal zagadką :

  • Nieznane są dane identyfikacyjne FF-a, który stał się bazą tej legendy. Dopiero po znalezieniu samochodu będzie można upewnić się, czy nie miał miejsca scenariusz z „przekładką” w innej firmie

Co jeszcze chcę zrobić :

  • Delikatnie przypominać się Urlicowi Woodhamsowi z pytaniem o jego wiedzę na temat FF należącego do Huberta Bauera
  • Dalej szukać osoby z Jensen Owners’ Club, która kupiła białego FF od Huberta Bauera dzięki Corneliusowi Richterowi
  • Jeszcze raz spróbować skontaktować się z Titusem Richterem i, jeśli będzie chętny, skonfrontować go z Panem J.
  • Lepiej poznać historię znajomości Corneliusa Richtera i Petera Morgana

Co Was czeka, jeśli naprawdę zdecydujecie się szukać zaginionych pojazdów ?

Jak wielu czytelników Motofikcji wie, jestem zaangażowany w rozwiązywanie zagadek historii motoryzacji. Także tej największej z największych : co się stało z czwartym (a drugim w kolejności produkcji) egzemplarzem Bugatti Atlantic nazywanym « La Voiture Noire » lub (od numeru podwozia) « 57453 ». Udało mi się potwierdzić, że ten samochód, latami uważany za egzemplarz należący do fabryki, miał co najmniej jednego prywatnego właściciela (http://motofiction.eu/gabriel-duhoux-confirmed-as-the-first-owner-of-la-voiture-noire/).

Niedawno współpracę zaproponowali mi holenderscy badacze historii motoryzacji, którzy stali za ujawnieniem losów kolekcji znanej jako « Sleeping Beauties » (« Śpiące królewny ») zawierającej m.in. Bugatti Atalante (tu warto podkreślić, iż Atalante i Atlantic to dwie różne wersje nadwoziowe Typu 57S).

Postanowiłem opowiedzieć Czytelnikom o tym, jak naprawdę powinno wyglądać poszukiwanie zaginionych klasyków.

  • Chodzenie po stodołach ? Tak, ale to tylko finał …
    « Barn find» czyli znalezisko w stodole. To określenie porusza wyobraźnię każdego miłośnika klasycznych aut i motocykli. W maju 2020 roku swą premierę miała polska gra komputerowa nawiązująca do tego fenomenu- « Barn Finders » (http://dualitygames.eu/barn-finders/).
    I słusznie. Jak pokazuje przykład odkrycia trzech Bugatti i Citroëna 5HP przez Mathieu Lamoure’a oraz jego kolegów z domu aukcyjnego Artcurial, historie poszukiwania klasycznych pojazdów rzeczywiście kończą się otwarciem jakiegoś budynku gospodarczego i pokazaniem światu odnalezionych pojazdów. Pracownicy Artcurial musieli w tym celu odsunąć ok 200 worków piasku o masie 25 kg każdy (https://www.classicandsportscar.com/news/breathtaking-bugatti-trio-rescued-belgian-barn). Jednak zanim mogli przystąpić do pracy fizycznej, musieli na pewno odbyć także wiele rozmów. A preludium do takich rozmów jest zwykle lektura licznych dokumentów. Warto być przygotowanym. W przypadku odkrycia, które sfilmowała ekipa pana Lamoure, działający prężnie także w internecie fani marki Bugatti bardzo szybko zorientowali się, że znalezione egzemplarze nosiły numery fabryczne 57500, 49487 i 40719. To typowe. Bugattisti szybko skojarzą niemal każdy samochód tej marki z numerem podwozia. I to pomimo faktu, że numery te bywały przenoszone między autami.
  • Zwariowana podróż przez dokumenty stanu cywilnego, strony dla zakochanych i wiele innych miejsc

    Nie tylko Bugatti są znane w taki sposób. Powstało raptem 320 Jensenów FF, więc istnieje książka opisująca wszystkie egzemplarze (https://www.jensenmuseum.org/product/the-jensen-ff-320-short-stories/). Każdy z nich miał kierownicę po prawej stronie. Na forum właścicieli Jensenów można jednak przeczytać pół-legendę, że słynny niemiecki malarz i rzeźbiarz- Cornelius Richter sprzedał jedyny egzemplarz FF dostosowany do ruchu prawostronnego Hubertowi Bauerowi z Zirndorf.
    Nazwisko « Bauer » jest w Niemczech dość popularne, ale po wstępnych poszukiwaniach nietrudno domyślić się, że bohaterem tej akurat historii jest członek rodziny zarządzającej firmą geobra Brandstätter Stiftung & Co. KG produkującej zabawki Playmobil.
    Dość łatwo znaleźć także potwierdzenie, że « rajski ptak niemieckiej sztuki », Cornelius Richter, faktycznie zajmował się handlem angielskimi autami.
    Malarz i rzeźbiarz sprzedaje pojazd szefowi fabryki zabawek. Cóż za piękna metafora klasycznych samochodów i motocykli ! Dzieła sztuki i źródło prostej przyjemności w jednym.
    Choć wszystko wskazuje, że kierownica w Jensenie sprzedanym panu Bauerowi przez pana Richtera nie była fabrycznie umieszczona po lewej stronie, transakcja naprawdę miała miejsce. Dowiedziałem się tego głównie dzięki wnuczce pana Bauera, którą znalazłem przez facebookową stronę « Spotted Zirndorf ». Tak, jedną z tych, na których przesyła się pozdrowienia i prośby o kontakt osobom, które zrobiły na nas wrażenie przy jakimś krótkim spotkaniu w miejscu publicznym.
    Niejako à propos tego, że strony typu « spotted » mogą poruszać wszystkie lokalne tematy, przywołam kielecki dowcip o trzech liceach i książce telefonicznej. Głosi on, że po otrzymaniu zadania, by nauczyć się tejże książki na pamięć, uczniowie dwóch szkół mieli zgodnie zakrzyknąć « po co ? ». Jednak w liceum znanym przede wszystkim z profilu biologiczno-chemicznego padło inne pytanie : « na kiedy ? ».
    Znany jest też żart o peerelowskim milicjancie, który po przeczytaniu książki telefonicznej miał stwierdzić « akcja niezbyt wartka, ale ilu bohaterów ! ».
    Po co te żarty przywołuję ? Po to, by powiedzieć, że w toku badań nad historią zaginionego klasyka, stara książka telefoniczna staje się wspaniałym przyjacielem, a czasem nawet czymś ekscytującym jak powieść sensacyjna. Jeśli nazwiska bohaterów naszej historii nie są bardzo popularne, książka telefoniczna może posłużyć do prześledzenia losów całych ich rodzin. Niestety, nazwiska osób, z którymi warto się skontaktować trzeba umieć wyczytać również z nekrologów ich bliskich. Lub, co znacznie przyjemniejsze, z książek i czasopism niezwiązanych bezpośrednio z motoryzacją (http://motofikcja.pl/najlepsza-motowalentynka-jaka-dzis-przeczytacie/).

  • Międzynarodowe przyjaźnie i znajomości

    Thomas z Hannoweru piszący na forum właścicieli Jensenów. Niemiec Uwe, który dzieli się ze mną informacjami z 40 publikacji o Bugatti, które udało mu się zgromadzić, oraz z zamkniętego dla nowych użytkowników rejestru aut tej marki. Chorwat Ante, polecający mi monografię, dzięki której potwierdziłem swoje odkrycie, podzielający moją pasję i włączający się w pisanie maili do ekspertów, urzędów oraz osób prywatnych. Wspaniali wolontariusze europejscy współpracujący z kieleckim Regionalnym Centrum Wolontariatu, rozwiewający moje wątpliwości językowe. Urodzona w latach 1930-tych w Belgii pani, która teraz żyje w Stanach Zjednoczonych i która kibicuje moim badaniom dotyczącym historii jej ojca chrzestnego…
  • Okazje, by pomóc innym oraz odkrycia dokonywane przy okazji

    … oraz inna pani z Belgii, z którą dzielę się informacjami użytecznymi przy tworzeniu drzewa genealogicznego jej rodziny. Amerykanin Frank umieszczający na swym blogu wzmiankę, iż kuzynem jego matki był legendarny belgijski kolekcjoner Stephane Falise i, mam nadzieję, poznający historię pana Falise jeszcze dokładniej, dzięki zaleconemu przeze mnie kontaktowi z innym kolekcjonerem Bernardem Marreytem. Członkowie brukselskiej grupy facebookowej dziękujący za ożywienie ich wspomnień.
    To zajęcie to kontakt z różnymi ludźmi, a informacje, którymi my możemy podzielić się przy okazji, dla kogoś innego mogą okazać się tymi szczególnie oczekiwanymi. Czasami sami możemy zostać zaskoczeni wiedzą, która przyjdzie do nas w związku z poszukiwaniami dotyczącymi zupełnie innego działu historii. Chciałem znaleźć posiadacza jednego z Bugatti Typ 64, a, dzięki zbiegowi okoliczności nazwisk, poznałem świetnego amerykańskiego kolekcjonera pamiątek motoryzacyjnych. I coś czuję, że John będzie bohaterem jednego z kolejnych wpisów.
  • … wiedza, z książek droższych niż niezłe używane auto

    « Bugatti Type 57 Sport » Pierre’a Yvesa Laugiera (http://motofikcja.pl/czlowiek-ktory-przyprawil-ferdinanda-piecha-o-obsesje/) kosztuje 2400 euro, « The Jensen FF – 320 Short Stories »- 2500 funtów. O książce na temat Jensenów wciąż marzę. Ale najistotniejsze dla mnie informacje z napisanej przez francuskiego badacza monografii o Bugatti Type 57S (przy okazji : « S » znaczyło Surbaisséé, a nie Sport, z czego sam pan Laugier od dawna zdaje sobie sprawę) udało mi się otrzymać dzięki uczynnym ludziom z całego świata.
  • Kupowanie książek ze świadomością, że zawierają błędy

    Książki « The Bugatti Type 57S » Bernharda Simona oraz « Bugatti Yesterday and Today: The Atlantic and Other Articles » Lestera G. Matthewsa juniora udało mi się kupić. Druga z tych pozycji, kosztująca 25 euro, jest niedoceniana przez bugattistów, gdyż jej autor był przekonany o istnieniu tylko trzech egzemplarzy Typu 57S z nadwoziem Aéro Coupe/Atlantic. A jednak … zapisane w niej sugestie pracowników firmy z Molsheim, choć poddane przez autora w wątpliwość, potwierdzają moje odkrycie.
  • Dużo nauki języków

    Przy pracach nad sprawą Jensena starałem się w jak największym stopniu używać języka niemieckiego, by bardziej okazywać szacunek rozmówcom. Gdy zajmuję się sprawą zaginionego Bugatti, mój program pocztowy przestawiony jest na język francuski, podobnie jak edytor tekstu i interfejs użytkownika Facebooka. Ten ostatni zabieg polecam wszystkim miłośnikom tego języka. Skutkiem ubocznym jest to, że Facebook zaczyna zwracać się do nas na « Pan/Pani » (« vous »). Mój folder « wysłane » zawiera ponad 460 wiadomości w języku generała De Gaulle’a, a to na pewno nie jest koniec.
    I cieszę się, że znam podstawy języka ukraińskiego. Niektórzy twierdzą, że na Ukrainie lub w Mołdawii (gdzie mówi się po rumuńsku) zachowało się jedno z aut marki CWS.

Andrzej Szczodrak