Jakiś czas temu Internet obiegło zdjęcie Fiata Multipli z przodem BMW. Zaraz po nim powstało kolejne dzieło, będące krzyżówką fiatowskiego minivana i Ferrari FF. Wydawało się, że będziemy świadkami prawdziwego graficznego szaleństwa. „MultiCalifornia” okazała się jednak szczytowym osiągnięciem „The Multipla Meme”.
Sympatyczny Fiat jest też bohaterem innych żartów internetowych, takich jak „nie zostawiaj otwartego garażu na noc, bo ci Multiplę podrzucą”. Czy oznacza to, że bazujący na Bravo minivan to rzeczywiście taki zły samochód?
Nie. Zadowolonych właścicieli Multipli nie brakuje. Memy wynikają z faktu, iż jest ona czymś naprawdę innym. Niekoniecznie brzydactwem, ale dziwadłem.
Okazuje się, że takie auta są potrzebne. Żarty o pojeździe z lat 1998-2004 (model po faceliftingu był mniej kontrowersyjny) powstają, bo brakuje nam nowego samochodu w stylu „pokochaj lub znienawidź” (czy raczej „znienawidź lub pokochaj”).
Owszem, nie można jeszcze mówić o ostatecznym zwycięstwie „grzecznie” wyglądających aut.
Nissan Juke i Citroën C4 Cactus opisywane były jako projekty kontrowersyjne, ale oba znalazły dość liczne grono nabywców. Ba, wydaje się, że motoryzacyjna publiczność szybko przywykła do Jeepa Cherokee obecnej generacji, oznaczonej symbolem KL (wyniki sprzedaży). W związku z tym nawet wśród SUVów i crossoverów trudno o pojazd z szansami na znalezienie się w zestawieniach obok Pontiaca Azteka.
I … jest czego żałować, bo Aztek zapisał się w kulturze motoryzacyjnej mocniej niż jego odpowiednik, Buick Rendezvous.
A przecież „romantyczna” nazwa Buicka okazała się zobowiązująca. Jak na crossovera jest on wręcz uroczy. Jeżeli styliści Lincolna Navigatora czy Bentleya Bentaygi chcieliby przyjrzeć się dobremu przykładowi szerokiej osłony chłodnicy elegancko wkomponowanej w przednią część samochodu typu 4×4, Rendezvous jest właściwym wyborem.
Wróćmy do Multipli. Nietuzinkowy minivan jest technicznie powiązany z autami wręcz wzorcowymi pod względem wyglądu nadwozia. Pierwszą generację Fiata Bravo śmiało można uznać za jeden z najładniejszych kompaktów w historii. Jeśli postawimy Mareę przy dzisiejszych Mondeo, czy Mazdzie 5, sylwetka włoskiego sedana zdradzi jego wiek. W swoim czasie Marea zasługiwała jednak na miejsce w gronie najelegantszych pojazdów segmentu D.
Czyli warto pozwolić stylistom na naprawdę dużo, bo szalone eksperymenty są niejednokrotnie spokrewnione z klasycznymi samochodowymi pięknościami? Dodatkową motywacją mogłoby być to, że pojazdom uważanym za „niedopieszczone” przez projektantów dość często w sukurs przychodzą inżynierowie, wykonując przy nich naprawdę dobrą robotę.
W gronie aut uznanych za najbrzydsze przez czytelników „Top Gear” znalazło się BMW 5GT. Model ten wydaje się potwierdzeniem teorii, że pojazdy o kontrowersyjnej stylistyce powstają w ramach odpoczynku od czystej elegancji na kołach. Zaprojektowanemu przez Jacka Frohlicha sedanowi serii 5 (F10) trudno cokolwiek zarzucić.
Na listę „Top Gear” trafiły również mikro- i minivany: Hyundai Matrix oraz Daihatsu Materia (znane też jako Toyota bB, Scion xB czy Subaru Dex). Patrząc na nie, można poznać sekret projektowania aut zyskujących rozgłos dzięki krytyce. Zakłócenia proporcji widać już w linii bocznej.
Uważam, że to jeden z powodów, dla których w panteonie stylizacyjnych dziwadeł rzadko gości przypomniany nawet w serwisie Joemonster mikrosamochód Hoffmann. Zresztą nieobecność Hoffmanna w „nadwoziowym piekle” trochę mnie cieszy. Lubię dobrze wkomponowane szerokie wloty powietrza. Nawet gdy, wbrew skojarzeniom z Rolls Royce’ami i im podobnymi, „trafiają pod strzechy”, czyli do samochodów segmentu B lub jeszcze mniejszych.
Wszelkie rekordy w kategorii „kontrowersyjna stylizacja samochodu” mógłby pobić Polak Jerzy Golba, twórca sportowego coupé Golba Violcar-S zaprezentowanego w Poznaniu w 2001 r. Nazwa Violcar ma pochodzić od imienia żony Pana Jerzego- Wioletty. Bardzo przepraszam, ale ja pomyślałem raczej o angielskim słowie „violent”. Co sprawiło, że ten sportowy wóz nie przebił rozgłosem Multipli? Zapewne fakt, iż powstał w jednym egzemplarzu.
Na szczęście istnieją też skandaliści seryjni. Do tego, co wyprawiał od początku XXI wieku SsangYong, twory innych marek mają się tak, jak hasło „Gramy i śpiewamy najgłośniej w Polsce” reklamujące niegdyś … Czerwone Gitary (tak, tak) do spustoszenia dokonywanego przez ekstremalne gatunki metalu.
Ale, ale … modelu Actyon będę bronił jak niepodległości. Kojarzy mi się ze zmieniającym się w mechanicznego triceratopsa Slagiem, bohaterem pierwszej serii Transformers. Trzydziestolatkowie zrozumieją.
Zresztą popatrzcie sami:
Actyon (fot. Rudolf Stricker)
Slag.
Triceratops nazywany jest „nosorożcem wśród dinozaurów”. SsangYong też ma coś wspólnego z nosorożcami. To właśnie od tego zwierzęcia pochodzi nazwa modelu Musso. A może … Koreańczycy najpierw wyrażali swój podziw dla nosorożców słownie, a później zaczęli tworzyć nadwozia nawiązujące do tych ssaków.
Jeśli przyjmiemy taka perspektywę, nie tylko Actyon, ale i Kyron czy Rodius okazują się sensownymi projektami.
Dla kontrastu przypomnijmy sobie pewne eleganckie auto. Gdy patrzymy na BMW E39 widzimy to, co mamy widzieć: klasyczną linię boczna zapowiadającą komfort godny limuzyny segmentu E, dość niskie światła przednie zwiastujące dynamikę oraz pewną dozę masywnego wyglądu sugerującą, że mamy do czynienia z autem bezpiecznym.
Proste. Może aż za bardzo.
I tak doszliśmy do wniosku, po co są samochody o kontrowersyjnych nadwoziach. Rozważania „co autor miał na myśli” w przypadku takich aut trwają znacznie dłużej. Nawet po zakończeniu produkcji. Kultura motoryzacyjna dorobiła się zatem odpowiednika sztuki abstrakcyjnej. Z Multiplą może konkurować Picasso.
Andrzej Szczodrak