„Jeżdżę szybko, ale bezpiecznie”- to już wyrażenie-symbol. Obecnie wiele osób używa go ironicznie. Na przykład na określenie zachowań takich jak te, które doprowadziły do tragedii na Słowacji.
Bardzo podobne słowa trafiły w 1996 roku na okładkę „Auto Świata”, a ich autorem był Pan Błażej Krupa, wielki zawodnik rajdowy i wyścigowy (tak, kiedyś te dyscypliny sportu przeplatały się dużo mocniej).
Bo w latach 90-tych XX w. i w pierwszej dekadzie XXI w. większość polskich dziennikarzy motoryzacyjnych promowała wzór „kierowcy mającego własne zasady”. Taki kierowca, owszem, miał swoje zdanie o ograniczeniach (choć przyznajmy, należy ich przestrzegać, nie tyle ze względu na bezpieczeństwo, co na kulturę prawną). Unikał za to manewrów, które można nazwać agresją wobec innych (Polecam świetny wywiad z Piotrem R. Frankowskim: https://autogaleria.pl/publicystyka-2/wywiady/wywiad-z-piotrem-r-frankowskim-redaktorem-naczelnym-polskiej-edycji-miesiecznika-top-gear/).
I tak, zgodzę się, że kwestię prędkości należałoby ucywilizować- ale jednak po obu stronach, bo politycy i inżynierowie drogowi też mają swój wkład w niszczenie zaufania wobec prawa. Zaś to, że Niemcy przez długi czas mieli naprawdę sporo autostrad bez ograniczeń, sprawiało, iż chętniej dostosowywali się do przepisów panujących na innych drogach.
Jak zwykle pojawia się wiele głosów obwiniających prędkość jako taką, a nie podejście do innych uczestników ruchu. Zdajmy sobie jednak sprawę, że „kierowcy mający własne zasady” też nie wyprzedzaliby grupowo za linią ciągłą! Najważniejsze na drogach jest to, jak uczestnicy ruchu zachowują się WOBEC SIEBIE NAWZAJEM. Paradoks powiedzenia „ulica to nie tor” polega na tym, że na torze wzajemny szacunek jest absolutną podstawą.
Gdybyśmy wszyscy dobrze to zrozumieli, moglibyśmy liczyć na przepisy pozwalające na więcej. Przede wszystkim zaś, udałoby się uratować wiele żyć.