Greta z grata

Zacznijmy od pozytywów. Dorobek Tymona Grabowskiego jest pełen ciekawych działań. Jeśli za sprawą linii politycznej Spiderswebu czy relacji koleżeńskich z pewnym ekscentrycznym właścicielem Saaba* wykształci on poglądy, z których można zbudować statek kosmiczny i udać się w poszukiwaniu form życia jeszcze bardziej dziwacznych niż nasi politycy, to i tak na widok druciarstwa wiele osób pomyśli o Cytrynie i Gumiaku, a „Warszawa Przyjazna Ludzią” pozostanie jednym z wzorców wyśmiewania działalności aktywistów miejskich, próbujących być bardziej „ąę” niż pozwala im na to intelekt.

Pomysł na ten tekst miałem dość dawno, a mógł on mieć „swoje pięć minut” w momencie gdy Tymon Grabowski zaprezentował na „Złomniku” zestaw poglądów bliskich temu, co głoszą aktywiści miejscy. Jednak dla mnie bardziej niepokojący jest ten artykuł Michała Koziara: https://spidersweb.pl/autoblog/doplaty-do-samochodow-niemcy/.
Nie piszę o tym z zazdrości o szansę, jaką jest dla obu panów Autoblog. Nie znam dobrze innych części Spider’s Webu, ale jego właściciel jest dość powszechnie kojarzony jako osoba, delikatnie mówiąc, zbyt wyrazista w poglądach.
No i właśnie, dzisiejszy artykuł o niemieckich dopłatach nie jest „wyskokiem”. To jest napisany na spokojnie tekst, będący świadectwem czegoś w rodzaju linii redakcyjnej. Podstawa filozoficzna tej linii jest fajna i niefajna zarazem:

  • panowie z Autobloga lubią „graty”. I chwała im za to!
  • Do swojego „lubienia gratów” dorobili antykonsumpcyjną ideologię. A, to już gorzej!

Nie jestem entuzjastą dopłat rządowych. Rząd to takie kapryśne stworzenie, które dziś lubi disco-polo, a jutro (po wyborach) pokocha rocka. Lepiej z zasady wspierać ideę, by władza traktowała wszystkich (oprócz złodziei i morderców) z życzliwą neutralnością, niż funkcjonować na zasadzie „cztery lata bycia głaskanym – cztery lata zbierania kopniaków”.

Jednak od sceptycyzmu wobec dopłat do postawy typu „a właściwie to po co komu nowe auta?” jest parę, zdecydowanie niewartych wykonania, kroków.
Ja też nie chcę, by samochód jeździł za mnie, natomiast, niezależnie od pchającej się wszędzie elektroniki, w motoryzacji nadal dzieją się rzeczy fajne. Nadal powstają coraz lepsze amortyzatory i coraz lepsze elementy resorujące, tworzone są nadwozia, które są jednocześnie sztywniejsze i lżejsze. Nadal pracują ciekawi styliści, a nawet kilku marketingowców, którzy wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi i wymyślają fajne pojazdy. Zwolennicy tezy, że „motoryzacja skończyła się na Kill’em All” postawiliby tamę takim jej dziełom jak np. Kia Stinger, Toyota GT86, Suzuki Samurai, czy nadchodzący Nissan 400Z. Wyobraźcie sobie dwudziestopięciolatka, który przez całe dzieciństwo kochał tworzenie rysunków aut, a teraz słyszy „Przykro mi. Wiem, że jesteś fajnym stylistą, ale urodziłeś się za późno”. Zresztą … już widzę VW, Toyotę, BMW i Mercedesa utrzymujące się głównie z produkcji części do starszych modeli.

Nie. Ja chcę zobaczyć prawdziwego wielkoseryjnego shooting brake’a (przy dominującym dziś modelu rodziny mogłyby one nawet… zagrozić SUVom), tylnonapędową Mazdę 6, następcę Megi Track, kilka bardzo szybkich motocykli i kilka maszyn tak rozpoznawalnych jak Africa Twin. I wcale nie obrażę się, jeśli będą miały inne źródła napędu niż te tradycyjne- benzyna i olej napędowy. Nawet Clarkson dworował sobie kiedyś z tego, że główna zasada działania silnika jest taka sama od zarania motoryzacji.

Ale zaraz! Antykonsumpcjonizm! On nas uratuje przed katastrofą klimatyczną!
No, nie do końca. Antykonsumpcjonizm jest tak samo daleko od rozsądnej konsumpcji jak bezrefleksyjny konsumpcjonizm. Jak kupowanie dla szpanu dóbr, których wartości się nie rozumie. Czym grozi wojujący antykonsumpcjonizm, może pokazać nam kryzys, wywołany przez, jak to uroczo napisał Tymon Grabowski, „kolegę COVID-19”.

Słynna sytuacja, w której Clarkson wyzwał Gretę Thunberg, była w rzeczywistości smutna, gdyż Anglik zarazem nie miał racji i ją miał. Okazało się, że mistrz metafor „nie umie w dyplomację”. Obraził więc dziewczynę, która, owszem, jest zmanipulowana, ale kompletnie nie tak, jak wielu to sobie wyobraża. Według mnie, Greta jest zindoktrynowana podobnie jak większość dorosłych odbiorców mediów. Dostaje naukowe diagnozy połączone z politycznymi postulatami i nie umie ich od siebie oddzielić. Jako osoba z zespołem Aspergera może wręcz genialnie rozumieć fizyczną stronę zagadnienia, a jednocześnie łykać dorobioną do niego ideologię, jak przeciętny telewidz. Warto szanować jej wrażliwość, ale odrzucić receptę, w którą niestety uwierzyła.
Bo co to za recepta: antykonsumpcjonizm i „rozwalenie kapitalizmu”? Jasno widać, że za antykonsumpcjonizmem kryją się inne „izmy”, dobrze znane w Europie Środkowej i kojarzące się z kartkami na jedzenie.
Przez to, że Clarkson niepotrzebnie obraził Gretę, nie zwrócono uwagi na inną część jego wypowiedzi. Tę, że „trzeba poważnie porozmawiać z naukowcami”. To było w punkt! Bo potrzebne są innowacje. Głoszenie antykonsumpcjonizmu doprowadzi tylko do sukcesu hipokrytów. Czerpiący z życia garściami politycy będą oklaskiwać Gretę i głosić pochwałę wyrzeczeń zwykłym ludziom, których po prostu nie będzie stać na konsumpcję.
W kontekście zmian klimatycznych jako historię sukcesu przywołuje się rozwiązanie problemu dziury ozonowej. A przecież to nie było zwycięstwo wyrzeczeń, tylko technicznej zmiany, nieodczuwalnej dla przeciętnego mieszkańca planety!

„Zawsze gratem”? To fajny styl życia. Ale warto pamiętać, że jeśli rozleci się gospodarka, to, prędzej niż później, rozleci się też grat.

Andrzej Szczodrak

* ekscentryczny (delikatnie mówiąc) właściciel Saaba to naczelny MiastoJANusz, więc chyba nie warto zwiększać mu indeksu w wyszukiwarce

Comments

comments